Czemu dzieci nie lubią wf'u?

Na początek troszkę się Wam pochwalę! :) 

Wczoraj zostałam instruktorem Rugby TAG, bezkontaktowej wersji rugby, która jest bezpieczna dla dzieci i młodzieży. Teraz czekam na licencję z Polskiego Związku Rugby. Jestem z siebie bardzo dumna. Co prawda, nie było jakoś bardzo trudno zostać tym instruktorem, ale jestem bardzo zadowolona, że się zdecydowałam, bo naprawdę się bardzo wahałam. Jednak z pomocą mojego niezawodnego P. w końcu udałam się do Bolesławca na kurs... no i udało się! :)

W ogóle skąd taki pomysł? P. trenuje rugby, dzięki niemu zobaczyłam ogłoszenie o kursie. Sama jestem opiekunem kolonijnym, więc każdy papierek związany z dziećmi może się przydać. Co więcej, trzeba się rozwijać wszechstronnie.


Natchnęło mnie to wszystko do przemyśleń... czemu dzieci tak bardzo nie lubią wf'u? Przecież sport to zdrowie i każdy rozsądny człowiek o tym wie. Jednak gdy głębiej się nad tym zastanowiłam odkryłam, co jest tutaj nie tak...



Może na własnym przykładzie - w podstawówce uwielbiałam sport. Skakałam, biegałam, fikałam, pływałam, tańczyłam, trenowałam judo, robiłam szpagaty, piękne gwiazdy, byłam szybka i zwinna. Co prawda, jak to dziecku - czasem nie chciało mi się zmęczyć, jednak zawsze "po" byłam bardzo zadowolona. Raczej nie starałam się unikać zajęć. No może z małym wyjątkiem... w 5 klasie miałam koszmarnego wuefistę. No i tu właśnie pies pogrzebany...

Poszłam do gimnazjum - wysportowana, w pełni dziecięcych sił. Byłam jedną z lepiej wysportowanych dziewczyn w klasie, jak nie w całym roczniku. Jednak sposób prowadzenia wf'u zniechęcił mnie nie tylko do niego, ale także do jakiegokolwiek sportu. Byłam nastolatką, jednak nastolatki nudzą się podobnie szybko jak 3 latki. Jeśli przez 3 lata na wf''ie uczyłam się dwutaktu, to jak miało mnie to zachęcić do ruchu? Przy okazji pani nauczycielka uczyła się go razem z nami. No porażka.
Kolejnym problemem był brak dyscypliny. Nie mówię tu o tym,m że powinni stać nade mną z batem. Ale jeśli mam przykazane robić 30 brzuszków + 30 przysiadów + 30 grzbietów (uwaga, uwaga - w gimnazjum nigdy nie powiedziano mi jak POPRAWNIE wykonywać przysiad!), a kobieta wychodziła sobie na zaplecze pić kawę, to jak miałam coś robić? Wtedy się cieszyłam, że mogę się obijać, teraz jak o tym myślę, to pojawia mi się tylko jedno słowo w głowie - żal.
Organizacja także była godna pożałowania - miałyśmy 45min wf'u, wtedy miałyśmy mieć basen. Zanim doszłyśmy np. jesienią czy zimą (trzeba było pójść do szafek, ubrać szalik, kurtkę itd). to już lekcja trwała, albo własnie zsię zaczynała. Przebranie się i prysznic przed - kolejne 10 min. Później sprawdzenie obecności, z 15 min pływania i koniec, bo musiałyśmy przecież wysuszyć włosy i iść na zajęcia, na które i tak zawsze się spóźniałyśmy, a nauczyciele się denerwowali...
Łyżwy - większość pewnie pomyśli - wow, łyżwy na wfie. No tak, fakt - fajnie. Ale ja nie potrafiłam jeździć w ogóle. Jak zaczęła się zima miałam rękę w gipsie, ominęłam 2 pierwsze zajęcia. Później poszłam raz - szło mi najgorzej, bnigdy wczesniej nie jeździłam, a dziewczyny miały już 2h za sobą. Dostałam jeszcze solidny opierdziel, że "trzeba było sobie ręki nie łamać". Tak mnie to zniechęciło, że przez kolejnych 6 lat szkoły wymigiwałam się od łyżew i chociaż skończyłam już liceum parę lat temu, dalej nie umiem przełamać się do tego sportu...

Liceum wyglądało bardzo, bardzo podobnie. Jedyną różnicą było to, że tak naprawdę po 3 latach żałosnego wfu z moją kondycją było fatalnie. Niestety w 2 liceum zaczął się mój poważny problem z kolanem. Tak naprawdę ostatnie 2 lata szkoły miałam zwolnienie z wf, ćwiczyłam bardzo mało, bo albo byłam w ortezie, albo gipsie. Mogłam wykonywać tylko lekkie aktywności fizyczne.

No i tak poszłam na studia. Po świetnych zajęciach w podstawówce, koszmarne 6 lat w gimnazjum i liceum, które zniechęciły mnie do wf'u i sportu. Nie kojarzył mi się on z przyjemnością, wręcz przeciwnie. Z przykrym obowiązkim, wrednymi nauczycielkami, które tak naprawdę mają nas gdzieś, wolą jeść ciasteczka na zapleczu, a nas pozostawić sobie samym. 

Stąd mój apel
Rodzice, zainteresujcie się - jak wygląda wf w szkołach Waszych dzieci. Czy chodzą tak chętnie, czy może proszą Was non stop o zwolnienia? Może problemem nie są one i mały leń w nich siedzący, ale brak pasji, ze strony nauczycieli. Jeśli oni nie są zafascynowani sportem, to jak mają przekazać to dalej? 
Nauczycielu wf'u - mam nadzieję, że jesteś lepszym nauczycielem niż moi... Moi skutecznie obrzydzili mi sport i aktywność fizyczną. Nigdy nie tłumaczyli czemu powinniśmy ćwiczyć, jak ważne jest to dla naszego zdrowia. Miałam ćwiczyć, bo tak. Żadnego wytłumaczenia, nic... 

A Wy jak wspominacie swoje wychowanie fizyczne? Byłyście zadowolone, czy podobnie jak ja - niezbyt? 

Może macie jakieś pomysły, jak zachęcić dzieci do ruchu? Trzeba pokazać im, jak ważny jest sport w ich życiu. To nie chodzi tylko o wygląd, ale o każdy inny aspekt. Ja wiem to dopiero od niedawna, bo sama się o tym przekonałam... po kilku latach bez ruchu. 

Pozdrawiam Was ciepło!
M.

Komentarze

  1. W podstawówce uwielbiałam wuef,miałam świetną nauczycielkę,która rozumiała moje problemy zdrowotne, która do zaliczenie czegoś zamieniała mi ćwiczenia na te które mogę wykonywać,po prostu nie robiła mi 'pod górkę'. Chciała,żebym miała zaliczony wf na 5, na miarę moich możliwości i tego co wolno mi robić. Zawsze doceniała to, że nie wymigiwałam się od ćwiczeń, prosiłam o zamienniki,sumiennie zaliczałam. Ale zaczęło się gimnazjum :P Ćwiczyłam tylko pierwsze półrocze pierwszej klasy. Ciągłe kłotnie z nauczycielką. Co z tego, że miała papierek od lekarza,kiedy ja to MUSZĘ zrobić,bo inaczej nie zaliczę. Mówię że nie mogę biegać w ogóle,co z tego, przebiegnij 100 m. Mówię że NIE MOGĘ to ona na to- to przetruchtaj dwa kółka na stadionie, bądź przejdź.Ocena z wuefu bardzo zaniżałaby mi średnią. Zero zrozumienia. Mój zapał po podstawówce zniknął, a ja zgłosiłam się do lekarza po zwolnienie całoroczne. To się nazywa zniechęcanie dzieciaków :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie. Jest cała akcja Stop Zwolnieniom z Wfu, którą gorąco popieram. Ale wydaje mi się, że problem nie tkwi tylko w dzieciach i ich lenistwie (które swoją drogą, jest czymś naturalnym), ale często w organizacji i samych nauczycielach. Którzy utrudniają, a nie zachęcają.

      Usuń
  2. Również pisałam o tym niedawno. Całą akcję również popieram i mam nadzieję, że uda się coś zmienić. Pamiętam wszystkich swoich nauczycielki wf, którzy tylko zniechęcali mnie do tej lekcji.. Na szczęście w liceum trafiłam na wspaniała nauczycielkę, której nigdy nie zapomnę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja kocham sport, trenowałam tenisa i siatkówkę od małego, biegałam po podwórku jak szalona ale jak miałam iść na wf to poprostu masakra!! Moi koledzy wysportowani jak na wf mieli przyjsc to byli chorzy a potem fruneli jak na skrzydłach na swoje treningi nożnej, ręcznej itd
    szczerze mówiąc to problem tkwi w nauczycielach, jeszcze nie spotkałam na swojej drodze takiego który by był odpowiednio przygotowany do zajeć, urozmaicał je i był wyrozumiały... naprawde nauczyciele to tragedia..
    moja koleżanka w dzieciństwie była otyła przez leki które brała, trzymała dietę i w miare możliwości się ruszała jednak chemia zrobiła swoje.. w podstawówce miala babeczke od wfu która indywidualnie do niej podchodziła, robiła z nią inne rzeczy i nie szykanowała z powodu nadwagi. natomiast w gimnazjum baba co zajecia ja szykanowala, kazała biegać sprintem, jakieś gimnastyczne rzeczy typu stanie na rekach co wiadomo u otylej osoby jest duzym problemem... sadziła jedynke za jedynką że kolezance grozilo nie zdanie, nie wytrzymala psychicznie i oczywiście całoroczne zwolnienie z wfu, mimo ze wczesniej nie unikala zajec...
    w liceum juz wrocila do swojej wagi i normalnej aktywnosci ale traume ma na cale zycie, nie cwiczyla juz potem ani razu tylko chodzila gdzies popoludniami na silownie czy aerobik:D

    NAUCZYCIELE OGARNIJCIE SIE BŁAGAM bo sie boje o swoje "przyszłe" dzieci :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, straszne to co piszesz! Ja na szczęście trafiłam na fajnych wf'istów, ale w podstawówce... Im dalej w las tym gorzej. Jedyny plus, że nie było baaardzo źle jak u Twojej koleżanki. Moja siostra miała podobną nauczycielkę. Czepiała się wszystkiego. Jak już nie wiedziała przy przewrotach za co pkt odejmować, to odejmowała za to, że włosy za bardzo latają, bo dziewczyna nie miała gumki do włosów. Chciała pożyczyć od koleżanki, to wielka afera,bo to nie jej i to oszustwo. PARANOJA!

      Usuń
  4. Ja jestem teraz w 6 klasie i nienawidzę W-Fu. Od 4 kl wstydziłam się ćwiczyć, bo: po pierwsze chłopcy patrzą choć mamy podzielony W-F (ale tylko prześwitującą kotarą). Po drugie często w 4 i 5 kl miałyśmy W-F razem z chłopcami. Po trzecie... teraz w 6 gramy CAŁY CZAS w siatkówkę. Ja nie potrafię nawet uderzyć w tą piłkę, a pani cały czas przerywa grę i krzyczy na mnie, że przegrałyśmy przeze mnie. Potem płacze w szatni. Nie wytrzymuję już z tym psychicznie. Jestem zdolna nawet do tego żeby na wcześniejszej lekcji pod ławką wykręcać nogę żeby ją skręcić czy coś :/ Przed W-Fem gdy widzę, że siatka jest rozłożona to tak mnie boli brzuch, że nie mogę się wyprostować, ale gdy tej siatki nie ma boję się, że znowu będzie W-F z chłopcami. Moja mama pisze mi tylko zwolnienie, gdy nie ma pani, więc będzie W-F z chłopcami, bo wie, że naprawdę tego nie lubię. Co noc modlę się żeby w szkołach wycofali W-F. Płaczę cały czas, gdy to piszę to już nie wytrzymuję psychicznie. Gdy jestem chora cieszę się jak głupia, bo stracę W-F. Tak jest akurat dzisiaj. Cały czas zmyślam, że się przewróciłam itp. żeby nie ćwiczyć. Chciałabym żeby na W-F była tylko piłka ręczna, hokej, gimnastyka, taniec, wspinanie się po linie, akrobatyka itp. Nie chcę tych wszystkich sportów typu siatkówka, koszykówka... Nawet nie pamiętam, gdy graliśmy w piłkę nożną, hokeja, rugby, dwa ognie... Cały czas ta siatkówka. Nie wytrzymuje już tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jakbyś z matematyki wybrała sobie tylko dodawanie, bo np. mnożenia nie lubisz!!!

      Usuń
  5. Ja kiedys kochalam wf ale tera przez moją pania od wf to pobprostu nie nawidze wf nawet juz chyba wole matme xd mojababa od wf caly czas kogos obtaza i sie z kazdego nabija i jej te zalosne kometaze czasem mam ochote jej powiedziec zacznij od sb.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pamietam kazdy wf w gim i liceum. No to siatkowka. A nauczyciel idzie na pogawedke. Porazka. Lubilam ringo koszykowke badmintona pinpong. ale gdzie tam nie doczekalam sie. Na studiach bylo lepiej mialam darmowy basen i lyzwy. To sobie sama chodzilam i nikt mnie nie uczyl ale dla mnie to bylo cos nowego fajna zabawa wiec chetnie szlam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz zaczelam 3 klase technikum i mam podobnie co do wuefu, od podstawowki poprzez gimnazjum az do teraz nic innego nie robimy tylko gramy w siatkowke albo cwiczymy zagrywki. W klasie mam 20 dziewczyn i polowa z nich nic nie robi i udaje ze gra w ping ponga za sala poniewaz najnormalniej w swiecie to co jest na lekcjach jest nudne, cala 2 klase namawialam nauczycielke na unihokej czy inne dziewczyny chcialy pilke nozna, jednak nic z tego... Starsi ludzie w mojej rodzinie ciagle maja pretensje ze to MY, uczniowie nie cwiczymy i ze dodatkowo mamy jakies wymogi co do zorganizowania, a prawda jest taka ze poniekad wina jest nauczycieli ktorzy (jak u mnie w szkole) mowia by dzieci czyms sie zajely i na tym konczy sie ich praca. Dodam ze moje nauczycielki karza nam grac w siatkowke w dwie klasy a one sobie w rogu sali siedza z kawkami i z laptopami przeszukujac internet. Koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie lubię w-f bo ciągle tylko gramy w siatkówkę, na każdym w-f. No i po prostu na nim nie ćwiczę wuefista też nie specjalnie mnie zachęca do ćwiczenia

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja w podstawówce miałam okropnego nauczyciela. Nic nie uczył, a wymagał. A teraz w gim. Mamy super nauczycielkę. Basen, hokej, ping pong, aerobik, łyżwy, fitness no i nożna siatka i kosz. Takze urozmaicenie jest :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Eee tam.. Nienawidzę WF-u i nigdy nie lubiłam. Zawsze gimnastyka, albo biegi. Nie umiałam fikołków i do dziś dnia nie umiem, a moja nauczycielka zawsze szykanowała dziewczyny. WF mamy wspólny i tu już tragedia. Dziewczyna dziewczyne wyśmieję tylko jak już naprawdę odstaje od reszty. Co najwyżej to się zaśmieje przyjacielsko, a chłopak będzie Ci wypominał całe życie.. Moja nauczycielka była taka, że podeszłam do niej poskarżyć się, że mnie kolega obraża, maca itp, a ona do mnie z ryjem. I tak było zawsze. Zawsze chłopaki "Oo, wy to dobrze robicie, a dziewczyny.. TRAGEDIA! Byście się wzięły za siebie!" i od razu z ryjem, nigdy nie mogła na spokojnie powiedzieć. Albo tzwn. "Test Kupera" ... 9 stopni na dworzu, a tam nam każe biegać w : ZIMOWEJ KURTCE, DŻINSACH. W tym byliśmy i kazała nam zdjąć kurtki i biec. Oczywiście, ja za duże dżinsy miałam i przez 12 min.. Zrobiłam tyle ile reszta dziewczyn, a nawet szybko biegam, chociaż tego nienawidzę. Był to podział na grupy. Było nas 24, więc 12 osób biegło jednego dnia, reszta tydzień później, ale oni oczywiście w sportowych butach, bluzkach, spodniach i w 18 stopni. Gdzie tu sprawiedliwość? Krew mnie zalewa patrząc na to. Gdy byłam chora, mama mi zwolnień nie pisała :c, ale czasem napisała, gdy już serio ją wybłagałam, często się zasłaniałam "jestem niedsyponowana" i wywalone. W 6 klasie, przez I semestr udało mi się z 6 ocen przeciągnąć jedną, bo zawsze coś mi było. :) Także.. Nie popieram akcji "STOP ZWOLNIENIOM NA WF", bo co mi z tego WF, kiedy, albo nauczyciel wywalone ma na Ciebie, albo Cie szykanuje? A co taki rodzic może zrobić, skoro nauczyciele w tzwn. "zmowie". Powinny być akcje " POMOC DZIECIOM ANTYWF". Bo jak najlepszego zawodnika boli paluszek to może sobie nie ćwiczyć, tak? A jak ktoś wypluwa płuca z bólu, to musi nadal się podduszać na tym wf? Szkoda słów :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podziel się swoją opinią :)
Dziękuję za każdy komentarz. Jest mi niezwykle miło, że poświęciłeś mi czas.

Popularne posty