Brakuje Ci motywacji?

Ćwiczysz już jakiś czas i nagle pewnego dnia nie chcesz podnieść się z kanapy?
A może nie możesz się zebrać, żeby zacząć?
Chyba, że po prostu nie lubisz się pocić i trenujesz bez chęci robienia tego?

Myślę, że każdego czasem dopada chwila, w której nie wie czy jest sens dalszego skakania/biegania/podnoszenia ciężarów kilka razy w tygodniu. Sama niestety ostatnio przechodzę to dość często. Co wtedy robię?

Odpowiadam na kilka pytań.

1. Dlaczego to robisz? Jaki jest cel?
2. Dla kogo to robisz?
3. Czy cel jest dla Ciebie ważny?
4. Dlaczego nie chcesz tego robić?

Ad. 1. Jeżeli nie wiesz dlaczego ćwiczysz, to pierwszy znak, że musisz się nad tym poważnie zastanowić. Nie ważne jaki jest cel, ale jakiś musi być. Może to być chęć uzyskania zgrabniejszego ciała, zniknięcie cellulitu, poprawa samopoczucia, dla zdrowia, dla lepszego samopoczucia, dla zabicia nudy - cokolwiek. Musisz jednak wiedzieć dlaczego. Może z czasem pokochasz ćwiczenia i będziesz to robić dla nich samych, dla samopoczucia po. Jednak gdy przyjdzie chwila zwątpienia musisz wiedzieć - dlaczego.

Ad.2. Z doświadczenia wiem, że robienie czegoś dla siebie jest najlepszą motywacją. Najgorszą natomiast wywołanie zazdrości/zawiści innych. Pomyśl - ważniejsze jest Twoje zdrowie, samopoczucie, wygląd - czy też zdziwiona mina koleżanki?

Ad.3. Trochę nawiązuje to do pkt 1. Jeżeli tak naprawdę nie wiesz czemu to robisz, nie jest to raczej dla Ciebie zbyt ważne. Jeśli naprawdę chcesz schudnąć łatwiej Ci będzie podnieść tyłek i zrezygnować z chipsów. Jednak jeśli podchodzisz do tego z większym dystansem - "kiedyś tam schudnę", może być Ci ciężej. Musisz wiedzieć, że naprawdę chcesz to zrobić.

Ad.4. i tutaj pojawia się masa wymówek - bo jestem zmęczona, bo nie mam czasu, bo jest zła pogoda, bo nie mam jeszcze dobrych butów, bo ktoś mnie obraził, bo wolę obejrzeć film, bo jest już za późno itd. Ok - część wymówek czasem jest dobra. Bo jeśli miałam ostatnio za sobą 16h w pracy na nogach, stopy olały niesamowicie, a ja marzyłam tylko o łóżku - bez problemu wybaczyłam sobie przerwę. Czasem jednak wyszukuję co raz to nowe wymówki. Następnego dnia mam wyrzuty sumienia, bo okazuje się, że mój cel jest o wiele, wiele ważniejszy niż to, dlaczego trening ominęłam. 

Jeżeli odpowiem sobie na te 4 pytania to zazwyczaj już wiem, że czas na trening, chociaż bardzo mi się nie chce. Oczywiście są chwile słabości, kiedy nic do mnie nie przemawia. Wtedy odpuszczam, a następnego i oglądam sobie zdjęcia różnych metamorfoz. Wtedy złoszczę się na lenia siedzącego we mnie, wkurzam, że jestem jeden krok za możliwością, którą miałam i natychmiast biorę się do roboty. O wiele ciężej jednak jest powrócić do ćwiczeń po dość długiej przerwie, ale o tym już innym razem. 

Co do moich sierpniowych treningów - jest dość słabo, ale w sumie mogły być tylko 2 treningi więcej. Resztę to sama potrzebowałam odpoczynku i nie żałuję, że nie ćwiczyłam. Teraz też będzie mi ciężko. Rano na 7.30 na praktyki, a potem na 16 do 21 do restauracji, ale może jakoś dam radę?

Komentarze

Popularne posty